Robię to


Wiecie, że na Legimi (takiej apce do czytania e-booków i słuchania audiobooków) była ostatnio taka promocja na dwa miesiące subskrypcji bez opłat? Skorzystałem. 

Słucham sobie kolejnej książki Kinga i gdy ten opisywał kryzys twórczy u pisarza, poczułem, jakby opisywał stan towarzyszący mi od lutego ubiegłego roku. Po mojej rezygnacji z redagowania dla ówczesnej strony internetowej poczułem potworną, przygniatającą mnie niemoc twórczą. Ciężko mi ją porównać z czymkolwiek, czego doświadczyłem w swojej "karierze" pisarza. 

Sądziłem, że to brak weny, tylko taki długotrwały i bardziej dogłębny. Dziś wiem, że to nie to. Brak weny nie sprawia, że człowieka skręca na myśl do siadania i robienia czegoś, co do tej pory kochał i na robienie czego, czekał ze zniecierpliwieniem. 

Tak. To nie był brak weny, a coś zdecydowanie silniejszego. Taka niemoc ponoć może zdarzać się po napisaniu pierwszej książki. Człowiek siedzi przy otwartej stronie, którą chce zapełnić tekstem, ale nie jest w stanie. Boi się, brzydzi się tym, na myśl, że jego zdanie mogłoby zacząć się w tak banany sposób. Może brzmi to jak wydziwianie, ale dla mnie taki paraliż w pracy oznaczał, że wszystko, z czym wiązałem swoją przyszłość, nagle stało się nieaktualne. Byłem niedysponowany w tej dyscyplinie, która do tej pory była mi znana i uwielbiana i przez głowę mi nie przechodziła myśl, że mógłbym ją porzucić. 

Co mi się przytrafiło? Zdałem sobie sprawę, że po napisaniu Marzenia. nie napisałem żadnej dłuższej formy od wiersza, recenzji, czy artykułu. Czemu? Czy to kryzys po napisaniu pierwszej prozy? Myślę, że tak, ale nałożyło się na to jeszcze wypalenie, jakie od ponad roku dotykało mój otępiały umysł. 

Mogę nieśmiało powiedzieć, że to chyba koniec tego stanu stagnacji twórczej. Wena wróciła? No właśnie ciężko powiedzieć. To, co mogę powiedzieć z całą pewnością to, że mój zastój się skończył.

Przestałem bać się otwierać okienek worda, czy nowego postu na Wywodach. Przestało mnie brzydzić rozpoczynanie nowego tekstu i widok białej strony, na której nic nie pojawi się, dopóki sam czegoś nie wprowadzę, a nie wprowadzę, bo mam przeświadczenie, że i tak będzie to bezsensowne i beznadziejne. 

Pochwalę się czymś - piszę nową książkę. 

Co prawda, muszę znowu siąść do Zemsty Oceanu, bo tutaj mam dużo pracy, która od LAT upomina się o mnie, ale na ten moment coś mi się wykreowało. Od czerwca 2021 myślałem o pewnym projekcie i bardzo nieśmiało, coś sobie notowałem w związku z pomysłami, jakie mi się tworzyły. W kwietniu ruszyłem. Nie z projektem, bo projekt już miałem. Ruszyłem z akcją, konkretem, mięsem z ziemniakami - właściwą treścią. Piszę nową książkę. To już oficjalne.

Niestety, póki co popełniam błąd, który już wcześniej gdzieś popełniłem przy okazji Dzieła Samotności - piszę odręcznie. Ma to swój urok, czuję się bardziej niezależny i oderwany od rzeczywistości, niż pisząc na kompie, ALE będę musiał to przepisać. A, jak widać - a raczej NIE WIDAĆ - po tym, jak sprawnie przepisałem - a raczej NIE PRZEPISAŁEM - Dzieło Samotności, zastanawiam się, do jakiego stopnia sobie pozwalać na taką samowolkę.

Z czasem pewnie przerzucę się na pisanie na kompie, ale do tej pory niestety będę korzystał z tego narzędzia, które sprawia mi więcej przyjemności, by jeszcze bardziej obudzić w sobie zew kreacji. Niestety z tego powodu nie będę miał, jak dzielić się tą historią tutaj. 

Myślę jednak, że przyszedł czas na konkrety. Najwyższy czas na śmiały ruch twórczy Buszłyka. Krótkie formy mi się przejadły i zamierzam wrócić do dłuższych opowieści. Pierwszy raz od dawna otworzę folder Dzieła Samotności i zrobię to, co należało zrobić już wieki temu. 

W międzyczasie zaś będę kontynuował tworzenie nowego świata i nowej historii w nowej książce, która ma już pierwsze 30-40 stron i sporo notatek z pomysłami. Głównymi bohaterami będzie rodzeństwo - Lisa oraz Dessvour Sevifrac. To mogę zdradzić i na tym na razie poprzestanę, bo zakładam, że wiele innych założeń ulegnie jeszcze zmianom.




Komentarze