Aby pamiętać, by nie marzyć o tym, co już było


Mam tendencje do rozpamiętywania i romantyzowania przeszłości. 

Z jednej strony, daje mi to możliwość przeanalizowania tego, co się wydarzyło, wciągnięcia wniosków, zrozumienia siebie, pogodzenia się ze sobą itp. Generalnie wpływ powinien być terapeutyczny. Tylko że w moim przypadku jakoś tak często właśnie kończy się to wspominaniem z rozrzewnieniem, czasów, w których wcale nie było mi dobrze, ale... ale jakoś tęskno mi do nich.

Mam już blisko 26 lat, a miejscami czuję się jak zastraszony chłopiec z trzeciej klasy podstawówki. Przeżywam na nowo ból zadany mi lata temu. Porównuję go z innymi i żywię go swoją siłą witalną. Wcale nie wyciągam wniosków i nie staram się go zapomnieć. 
Oczywiście, niektóre wydarzenia kompletnie wypieram z pamięci i totalnie znikają one z mojej głowy, jednak te drugie żyją i zdają się wciąż dyktować mi, czego się bać... Ograniczają i są tą kulą u nogi, która sprawia, że gdy powinienem wstać, ja kulę się w kłębek i chowam pod koc.

Z ostatnich lat, ogromnym zrywem w moim, życiu była próba popełnienia samobójstwa. Miało to miejsce już kilka ładnych lat temu, bo w 2018 r. Ktoś mnie rozjuszył. Z racji, że 2 dni piłem alko, a nie brałem leków na nerwy, to wybuchłem. Nie zdarzało mi się to wtedy jeszcze często. A gdy zaczął mnie pouczać, to wśród swoich genialnych rad podał taką, żebym pociął się wzdłuż, a nie wszerz. 
Nie dobrze pamiętam, co było w mojej głowie oprócz wściekłości, rozgoryczenia i wewnętrznego bólu. Wróciłem do domu, po maratonie alkoholowych libacji umyłem się, ubrałem w świeże ciuchy i spisałem 13 powodów - posiłkując się moim ulubionym serialem na Netflixie o tym samym tytule - dla których nie chcę już żyć. Pozwolę sobie ich tutaj nie przytaczać, ale w tamtej chwili każdy z nich wyryłem sobie na skórze w postaci kreski. Dotrwałem do dwunastej, a potem mi przerwano.

Od gimnazjum zdarzały mi sytuacje związane z samookaleczeniem się. Czasem były to epizody, czasem codzienne rytuały trwające tygodniami. W liceum skończyłem z tym, ale raz na rok - niekiedy częściej - zdarzało mi się wracać do starych nałogów z powodu jakiegoś gorszego okresu.

Tamtego razu było to jednak podyktowane definitywną chęcią skończenia ze sobą.  

Minęły od tamtej sytuacji 4 lata, w których moje życie zmieniło się nie do poznania. Kilkukrotnie byłem w poważnej pracy, w jednym bardzo dojrzałym związku, kilku psychoterapiach i poznałem się od wielu nowych stron. To, co jednak towarzyszy mi, jako nieliczne z przeszłości to ten rozpamiętywany ból oraz pasja do pisania i tworzenia. 

Postanowiłem coś z tym zrobić. Jakoś oddać cześć temu, co przeszedłem i powiedzieć temu wszystkiemu "żegnaj gienia, świat się zmienia". Bo ja się zmieniłem.

Czy rozpoczęcie nowego etapu w życiu może mieć lepsze przypieczętowanie od tatuażu? Nigdy nie myślałem o dziaraniu się, chociaż wielokrotnie zadawałem sobie praktycznie taki sam ból, aby uwolnić się od wewnętrznego cierpienia i potem patrzyłem na to, co zrobiłem i czułem, że kiedy już został on przeniesiony do świata fizycznego, to nie był aż tak dotkliwy. 

Zdecydowałem się na stworzenie własnego wzoru, który przełoży moją przeszłość na kilka znaków i da mi poczucie tego, że na zawsze skończyłem z tym udręczaniem się. Zacząłem się na nowo, na lepszych warunkach.

 Oto efekt:


13 kresek odpowiada temu, co już przytoczyłem wcześniej - tamtej traumatycznej sytuacji. 
Odpowiada to 13 powodom, dla których moje życie nie miało sensu i nie chciałem więcej być na tym świecie, a także serialowi, który uważam, że w dużym stopniu wytłumaczył mi, jak tworzy się droga ku samobójstwu wśród młodych, a mianowicie, że zaczyna się od niewinnych problemów, a efekt motyla sprawia, że za jakiś czas mamy w sobie wulkan emocji, na które nie ma już lekarstwa.
W wieku 13 lat też zrozumiałem, że podobają mi się chłopaki i próbowałem z tym walczyć, a więc i zwalczać samego siebie. Na próżno. Od tamtego czasu minęło... 13 lat.
Poza tym straszny ze mnie pechowiec, więc jaka inna liczba by do mnie pasowała, skoro nie 13? Chociaż najbardziej lubię 23, to 13 też zawsze zaznaczam, jak już gram w totolotka.

Zaczęło się od bólu więc od czerwoności. Krwistości. Pierwsze emocje, uniesienia, uczucia były wyraźne, trudne do zniesienia… Później zacząłem sobie z nimi radzić, topiąc je w pasji i wierszach. Czarnym tuszem dziesiątek wypisanych przeze mnie długopisów i zeszytach, na które przelewałem swój smutek.
Stąd gradacja kolorystyczna i ta jasna czerwień przechodzi do ciemniejszej, aż na końcu z krwistych emocji nie pozostaje nic.
Czarny to jednak też kolor depresji, tak mocno nakreślającej (razem z czarnym tuszem długopisów) moje życie. Dodatkowo kończy ona moją trzynastą kreskę, przechodząc w średnik.

Znak średnika oznacza w symbolice tatuaży (ale nie tylko) samobójstwo.
Jak można przeczytać w necie na portalu mamadu, wyszukując frazę tatuaż średnik:
jedni twierdzą, że to obnoszenie się ze swoimi problemami i sprawami prywatnymi, inni, że taki tatuaż daje im motywację, siłę, chęć do działania, przypomina o ważnych decyzjach i najtrudniejszych momentach, które na szczęście już minęły.

Średnik to znak interpunkcyjny rozdzielający równorzędne fragmenty tekstu słabiej niż kropki, a silniej niż przecinki – czytamy w Słowniku Języka Polskiego. To właśnie ten znak graficzny stał się symbolem dla tysięcy osób.
Symbolem tego, że to jeszcze nie koniec, że nie powiedzieli ostatniego słowa, że ich droga nadal trwa, a oni chcą dążyć do celu, którym ma być spokojne i szczęśliwe życie. To znak, że zrezygnowali z samobójstwa. 
To on rozdziela zdanie w momencie, w którym mogłoby się ono skończyć. I dlatego to on stał się metaforą momentu w życiu osób, które były bliskie popełnienia samobójstwa. Pomimo trudności życiowych i problemów jednak tego nie zrobiły.

Walkę o życie przegrała niestety pomysłodawczyni akcji, Amy. 24 marca 2017 roku, mając zaledwie 31 lat, popełniła samobójstwo. Wymyślony przez nią minimalistyczny wzór stał się jednak dla tysięcy osób motywatorem i inspiracją.
Z czasem projekt się bardzo rozrósł i obecnie na podobny tatuaż decydują się również osoby, które chcą wspierać innych w ich walce, wyszły z ciężkiej depresji lub zmagają się z innymi problemami natury psychicznej.
Dwa lata temu na zrobienie tatuażu zdecydowali się również aktorzy znani z popularnego serialu "13 powodów" – Selena Gomez, Alisha Boe i Tommy Dorfman.

Dla mnie to rozdzielanie zdania w momencie, w którym mogłoby się skończyć, ma nie tylko wymiar depresji doprowadzającej do próby samobójstwa, ale i jest wyjątkowym zabiegiem literackim, z którego staram się korzystać też samemu w swoich praktykach pisarskich.

Jest on całkowicie czarny, więc w stu procentach oddaje moje podejście do pisania. Jest krańcem tatuażu oznaczającego przeszłość i ból mojego życia, a jednocześnie wyruszeniem w coś nowego. Nie zwiastuje końca, ani początku, ale przejście - bramę, za którą zamknąłem to, co złe, bolesne i czerwone

Po drugiej stronie tej bramy znajduje się już wszystko to, czego wytatuować się nie da, bo jest niewyobrażalne. To cały świat, jaki odkryłem, gdy siadam do pisania i tworzenia. To też cały świat, jaki znalazłem, gdy otworzyłem oczy z depresyjnej śpiączki w której się znajdowałem. 

Czy ten tatuaż nie jest oby zbyt kontrowersyjny? Zapewne jest.

Czy nie jest zbyt osobisty? Jest. 

Ale po co tatuawać na sobie kotka, pieska, kwiatuszka, czy coś, co może się znudzić? Lepiej naznaczyć się czymś znaczącym. Czymś personalnym i osobistym. Swoimi doświadczeniami. Ja patrząc dziś na swój tatuaż, czuję się silny. Silniejszy. Czuję, że w tych fizycznie utworzonych kreskach jest zapieczętowany czas mojego cierpienia, który już nigdy nie przeniknie do wnętrza mojego serca i duszy, znów niszcząc mnie i cofając znów do tamtych wydarzeń. To już mam za mną a dowód na to jest naoczny.

Poniekąd dlatego też wygląda to jak oznaczenia dni w więziennej celi. Swoją odsiadkę w więzieniu umysłu mam już za sobą. Wyszedłem. A w środku na dożywocie została zamknięta moja przeszłość i to, co było, co nie wróci lecz także nie zniknie, ale od teraz nie będzie utrudniać mi więcej życia. 

Odliczanie zakończone. 

Pusta przestrzeń ręki, którą kiedyś sam pokrywałem ranami, została na zawsze uzupełniona wspomnieniem bólu, który zamiast mnie niszczyć, ma za zadanie wzmacniać mnie, przypominając o tym, że dałem radę.

Co teraz? 

Teraz mam tusz. 

Teraz pora kupić pióro. 

Pierwsze, prawdziwe pióro w moim życiu. 

I pielęgnować to, co od zawsze pomagało mi w trudnościach we wiecznej harmonii z samym sobą.




Komentarze

  1. Symbolizm mocno, jak to u Buszłyka. Bardzo mi się ta symbolika podoba. Idealny przykład tatuażu, który może budzić może budzić kontrowersje - potencjalnych krytków warto odesłać od tego posta :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz