Chuck Noris nowego pokolenia

Nie trzeba być na bieżąco w tematyce polityki międzynarodowej, żeby wiedzieć, że za wschodnią granicą trwa wojna. Wojna ta rozpoczęła się, co prawda kilka ładnych lat temu i przeszła w stan spoczynku po tym, jak rosja zabrała sobie krym i wszyscy stwierdzili, że w sumie nie ma sprawy. 

Gdy to czeczenia chciała się sprzeciwić putin sprezentował im wybitnego czuba na prezydenta. Być może w przypadku Ukrainy skończyłoby się podobnie, ale parę różnic sprawiło, że mamy dziś wojnę, a nie szybką interwencję putina. 

Poprzednio, gdy gruzja odważyła się opowiedzieć po stronie Zachodu, to dostali od putina elegancką interwencję i dziś jest tam spokój. 


Nie uważam się za eksperta, ale od paru lat trochę przez hobby, a trochę przez obowiązki siedziałem w polityce zagranicznej i myślę, że coś tam powiedzieć mogę - trochę w sferze faktów, trochę w sferze domysłów, a trochę w innych kwestiach.

Podstawową różnicą jest to, że czeczenia i gruzja leżą trochę dalej od "świata" niż Ukraina. Są w 90 lub 100-procentowej strefie wpływu rosji. Nie miały żadnych silnych sojuszników, jak chociażby (o zgrozo) polska, no i czasu na reakcję, bo putin ruszył z buta i załatwił wszystko szybko. Kolejne lata to czas reżimu i jeszcze bardziej chorej nietolerancji od tej rosyjskiej. W czeczenii jest w końcu Kadyrow - walnięty psychopata i ekstremista, który, póki nie zniknie, obywatele nie mają szans na wydostanie się spod pantofla socjopatów i wyjścia do cywilizowanych poglądów. 

Ukraina została zaskoczona atakiem na krym mniej niż gruzini, ale jednak wciąż wszystko zadziało się szybko i początkowo wzbudziło oburzenie i "zaniepokojenie" krajów z zachodu, ale oprócz sankcji (z czasem słabnących) putin nie oberwał. 

5 lat później w wyborach prezydenckich na Ukrainie zwyciężył Wołodymyr Zełenski. Gość, który robił karierę w telewizji jako aktor i kabareciarz (trochę jak lata temu ronald reagan w usa) i dzięki temu, że był dobrze kojarzony w społeczeństwie, zdobył poparcie. Podobnie myślano, że będzie w przypadku hołowni w polsce. Było nawet blisko, ale wówczas dwupartyjność w polsce wciąż miała się za dobrze. 

Putin nie zareagował, bo przecież komik nie może zagrozić jego strefie wpływu. I teraz okazuje się, że stary agent KGB się przeliczył. Nie docenił tego, że finalista ukraińskiego Tańca z Gwiazdami może cokolwiek potrafić. 

Putin - jeśli dożyje do października - będzie miał 70 lat. To sporo, jak na władcę tak ogromnego i liczącego się na arenie międzynarodowej kraju, jakim jest rosja. Załenski ma 44 lata. I bardzo dobrze się trzyma.

Śmiem twierdzić, że zamiast ograniczać wiek prezydenta od granicy dolnej, powinno się znacznie bardziej przyłożyć wagę do ograniczenia prezydentury do jakiegoś wieku. W polsce prezydent musi mieć minimum 35 lat. Czyli mieć tyle, żeby powoli tracić zainteresowanie tym, co nowe i opóźniać się w byciu na czasie, jeśli chodzi o świat. 

Prezydent musi wiedzieć, to i tamto, chociaż generalnie i tak jego doradcy i dobrze dobrani ministrowie robią najważniejsze rzeczy. Ach, no i premier, który w naszym kraju akurat pełni większą władzę od prezydenta. Nie wiem, jak wyglądają obowiązki i zasady zostawania prezydentem na Ukrainie, ale zakładam, że nie może się to jakoś szczególnie różnić, od tego, co jest w polsce. 

Duda to nieobyty w świecie gość, wyciągnięty totalnie z dupy, będący marionetką własnej partii, którego wyparła się uczelnia, na której studiował. 

Zełenski to gość, którego wizerunek sceniczny znali wszyscy, i który swoją władzę wywalczył powolnym zdobywaniem popularności i byciem otwartym publicznie oraz sympatycznym człowiekiem. No i tym, że lubili jego dowcipy i zajebiście tańczył w Dancing with the Stars 

Oddolna inicjatywa Ukraińców przy wyborze prezydenta i REALNA chęć zmian sprawiła, że wpływ putina na kraj przestał mieć totalny charakter. Teraz gość zechciał mieć kolejne części Ukrainy, i - całkiem niewykluczone - dać ulgę swoim ekspansyjnym zapędom, póki jeszcze żyje, a ma już niewiele do stracenia, bo jego wizerunek w społeczeństwie po covidzie się znacznie pogorszył. 

Może zgodnie z tym, co mówił, chciał wskrzesić związek radziecki i by tak sobie zabierał po kawałku każdej byłej republiki, aż by nie stwierdził, że mu starczy i może umrzeć w spokoju, a w świecie niech się dalej dzieje, co chce.

Był tak pewny siebie i na tyle bezczelny, że media wiedziały o wszystkim, co mówi, co ustala, a nawet, o czym myśli. Chiny - będące najważniejszym sojusznikiem rosji - poprosiły, żeby putin nie robił rozpierduchy w trakcie olimpiady w pekinie. Więc, gdy olimpiada się skończyła to putin powiedział publicznie, że idzie.... I po prawie dobie od tego ogłoszenia wprowadził wojska. Tak, jakby dawał jeszcze wszystkim szanse na kapitulacje. Ale kapitulacja nie nastąpiła.


Nastąpiły walki i obrona Ukrainy, która od początku była przygotowana do nawoływania innych krajów o pomocy. Początkowo było trudno, ale oddolna inicjatywa dała o sobie znać po raz kolejny. 

Załenski, jako osoba medialna i znająca się na tym, jak internet i telewizja potrafią działać na ludzi, a więc na polityków, a więc i na świat, zaczął prowadzić wojnę informacji w opozycji do putina, nie w swoim kraju, a za jego granicą. 

Prezydent Ukrainy przekuwał każdy drobny sukces do rangi argumentu, że można wygrać z rosją i że jedyne czego potrzebuje Ukraina to wsparcie. Jego zdolności retoryczne (tak jak reagana) w połączeniu z szybkością działania internetu podziałały na ludzi. Poza tym parę lat temu masa Ukraińców przeniosła się za granicę po aneksji krymu, przez ten czas znaleźli znajomych, założyli rodziny, zdobyli prace itp. Stali się przez to częścią społeczności w wielu krajach - głównie polski i rumunii, które najszybciej okazały poparcie dla konieczności pomocy Ukrainie. 

Dodatkowo nieogarnięci rosjanie i dezinformacja ukraińska dawała Zełenskiemu kolejne możliwości do działania na froncie wojny informacyjnej. W necie huczało - kolejne kraje przyłączały się do anty-putinowskiej koalicji, tworząc potężny front. Zaczęło się od małych sankcji, aby z czasem przejść do ogromnych - tragicznych w skutkach dla rosji ograniczeń gospodarczych. Teraz wysyłana jest także broń. 


Załenski dzięki wykonywaniu swoich obowiązków jak należy oraz znajomości mediów XXI wieku sforsował putinowską propagandę. Cały świat stanął po jego stronie, bo robi to, co zrobić należy, będąc prezydentem. Oczywiście powodami było też pacyfistyczne i antywojenne nastawienie społeczności międzynarodowej, ale mogli oni zwyczajnie przymknąć oczy, jak to się działo wcześniej. Tym razem było inaczej, bo artyleria medialna miała przytłaczającą siłę i nie dało się schronić przed tymi przekazami w żaden sposób.

Po nagraniach, zdjęciach i informacjach z Ukrainy, posypały się memy. Memy pokazujące putina w złym świetle, a Załenskiego, jako wielkiego przywódcę, bohatera, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Załenski stał się ikoną, kimś, kto z nic nieznaczącego polityka zza granicy przybrał postać postaci wybitnej.

Rosja próbowała wciskać w to swoje kłamstwa i prostować jakoś wyolbrzymianie tworzone przez społeczeństwo zachodu, ale to już było na nic. Putin i jego zwolennicy są już za starzy na to, żeby w porę i z równą siłą obronić się w wojnie informacyjnej i działać na froncie internetowym. 

Rzeczy na Ziemi, które można zobaczyć z kosmosu:
Wielkie Piramizy w Gizie,
Amazonkę
Wielki Kanion
Jaja Wołodymyra Załenskiego

Jakby nie patrzeć papież Franciszek jest tylko 15 lat starszy od putina. To wcale nie jest tak dużo, a jednak od początku dbał o swój wizerunek i poprzez liberalne podejście i poprzez bycie na bieżąco z mediami. Zresztą papież musiał dbać o to, żeby ludzie go popierali. Putin miał to w dupie. Teraz widać rezultaty tego, że nie tylko nie ma on broni przeciwnika, to jeszcze nie zna on jej mechanizmów. 

Same memy są na tyle potężną bronią, że mało kto czyta w pełni informacje od deski do deski. Wsparcie od ludzi było tak ogromne, że nie tylko przekonali oni do pomocy swoje rządy, ale i sami zaczęli działać oddolnie poprzez zbiórki pieniędzy i rzeczy dla uchodźców. Przez to odezwały się i koncerny. Posypały się flagi ukraińskie, a w rosji przestały działać sieciówki, rubel stracił wartość, a ludzi trzeba było odciąć od mediów siłą, bo putin nie był w stanie powstrzymać kolejnych protestów.

A wszystko to za sprawą Chucka Norisa nowego pokolenia, Wołodymyra Zełenskiego, który pokazał się światu, jako stający ramię w ramię z własnym narodem, broniącym się heroicznie przed okrutnym najeźdźcą.

Robi to, co polityk może najlepiej - walczy o wsparcie za granicą, retoryką i dodając otuchy narodowi. Dlatego właśnie osoba medialna moim zdaniem ma znacznie większą siłę przebicia od każdego wybranego przez partię rządzącą gościa z byle jakim dyplomem. Liczy się to, żeby dotrzeć do ludzi. A kto zrobi to lepiej od aktora? A w dodatku komika. (byle tylko nie z polskiego kabaretu)

Ktoś, kto zna się na internecie, a walczy o władze, wie, że musi mieć swoich fanów i sympatyów, zanim jeszcze zostanie głową państwa. 

Ktoś, kogo nie trzeba nikomu przedstawiać i wizerunek kogo zna każdy i doszedł do tego samemu, a nie z pomocą kampanii reklamowych swojej partii politycznej z pieniędzy podatników.

Ktoś taki będzie zawsze bardziej wiarygodny. 


Załenski to teraz rewolucjonista walczący o wolność i dobrą sprawę. To brat swoich rodaków, który ryzykuje własne życie dla dobra swojego narodu. To prawdziwy mąż stanu, który nie jest odczłowieczoną marionetką, która dba tylko o swoje interesy i ucieka za granicę albo chowa się w bunkrach, gdy nadchodzi zagrożenie. To dumny i silny mężczyzna, który się niczego nie boi. Tak właśnie przedstawiany jest Załenski i tak właśnie będzie on przedstawiany niezależnie od tego, co dalej wydarzy się z Ukrainą. 

Czy taki jest w rzeczywistości? Szczerze wątpię. On tylko robi, to co do niego należy. Tylko, że wie, jak wzbudzić w otoczeniu emocje. Z tego zarabiał na życie, a dziś to trzyma go przy życiu i sprawia, że jego naród ma siłę do walki i kładzie się na drodze czołgom, przenosi gołymi rękami miny itd., a tłumacze symultaniczni z ONZ płaczą podczas jego wypowiedzi.

Nagle wszyscy pokochali Ukrainę. I rozumiem, że wysyłamy pieniądze, wsparcie materialne itp. ale jak widzę infografiki z samouczkami ukraińskiego, łapię się za głowę... Załenski kontynuując swoją retorykę niebawem uczyni Ukrainę nowym narodem wybranym!

Nie mam oczywiście nic przeciwko temu, co robi. Obserwuję jego teatr, patrzę mu w oczy i w pełni popieram opór przeciwko CHUJOWI putinowi. Pamiętam tylko wciąż, że sukces zależy nie tylko od charyzmy Załenskiego. Wydaje się, że jego charyzma nie powinna mieć znaczenia. Ale Hitler porywał tłumy swoją nienawiścią, tak jak dziś Załenski porywa tłumy swoją heroiczną i niewzruszoną postawą.

Niech nikt mnie źle nie zrozumie! To, że umniejszam jego zasługom i porównuje jego retorykę do tej hitlerowskiej - wbrew pozorom - nie oznacza, że go nie lubię. Mnie też Włodek kupił, ja też uważam, że jest sympatyczny i kibicuję Ukrainie. Załenski poprostu jest dla mnie człowiekiem, a nie herosem. 


Myślę niestety, że jeżeli Załenski za sprawą siły swojego przekazu zagoni putina w kozi róg, a swoich nowych sojuszników namówi do wsparcia militarnego, to skończy się to wszystko wojną światową. 

I nie twierdzę, że to wszystko będzie winą prezydenta Ukrainy, bo on przecież się broni - a to, że robi to najlepiej, jak to tylko możliwe, za co naprawdę wielki szacun - to tylko sprawia, że mam obawy, co do tego, czy Chuck Noris nowego pokolenia, udźwignie ciężar, jaki nałożą na niego zaraz miliony ludzi z całego świata, dając się ponieść bez granicy jego retoryce.

Cały konflikt może dopiero się zaczynać. Mamy obok łukaszenkę, mamy kayrowa, mamy kim dzong una... A putin nie ma już niczego do stracenia. Jeśli się wkurzy i ruszy na Norisa ze wszystkim, co ma... To żaden teatr już nie zadziała...

Niech Załenski robi, to co robi... Ja tylko martwię się, co zrobi tłum, który spija słowa z jego ust i ci, którym się te słowa nie podobają...


Komentarze