Wilk. Ostatnie tchnienie

 

Ostatnio zabrałem się po raz pierwszy do malowania na płótnie. Serio. Nigdy wcześniej nie dotykałem sztalugi pradziadka, prócz momentu, w którym wyciągałem ją z piwnicy ś.p. babci po to, żeby przewieść ją do siebie. Ponadto nigdy nie miałem do czynienia z farbami akwarelowymi, bo moja matka zawsze kupowała te dodupne plakatówki. 

Zawsze malowanie wychodziło mi słabo, a łączenie kolorów tym bardziej, ale albo przekazywana z pokolenia na pokolenie (serio) sztaluga, albo farby sprawiły ostatnio, że chyba przekonam się do zabawy farbami. 

Namalowałem obrazek, który zapisałem sobie do naszkicowania już parę lat temu i tak chodził ze mną, ale nie mógł nigdy dojść do momentu, żeby mi się chciało. 



Komentarze