Układ


Dzień jak co dzień. Na dworze parę stopni powyżej zera. Coś jakby słońce na niebie. Coś jakby chmury jakby je przysłania. Tak jakby. Tak jak co dzień.
I było tak:

Nagle tak ni z tego ni z owego giełdowy zamęt. Telewizja cichnie po czym trąbi zewsząd do spółki z radiem. Niebywałe, niebywałe! Cena akcji spadła, a tam wzrosła niemiłosiernie! Jakiś miliarder w ułamku minuty stał się bilierderem, a w następnym ułamku tryliarderem.
I kliknął nieodpowiedni dla nas guzik w odpowiednim dla siebie momencie.
Komputer przeliczył proste odejmowanie, rachunek na poziomie szkoły podstawowej i wyskoczył napis „SOLD”. Tłuściutki paluszek zsunął się z przycisku. Rączki się zatarły.
Udało się.
Ale co?
No, bo jest taki koncern, co nie?
I ten koncern odpowiada za dostarczanie paliwa i popodpisywał różne umowy z NATO, UE, Rosją, ASEAN, AU, OIPC, WNP, OPA, LPA, APEC, Indiami i pozostałymi, mniej istotnymi, krajami. Umowy które zobowiązywały go do, wyżej już wspomnianego, dostarczania paliwa w zamian za zaniżone wynagrodzenie i akcję giełdową dotyczącą „jakiejś ziemi”.
A jak wiadomo giełda to nieprzewidywalny grunt.
Pan Prezes się bogacił i czuwał cierpliwie nad swoją akcją wywiązując się dzielnie ze swojej części podpisanej umowy i zaopatrując wszystkie te organizacje i kraje świata w paliwo, gaz, ropę i inne, tego typu, śmieszne rzeczy.
A że sprawa tyczyła się wielkich pieniędzy to nikt za bardzo, z wysokich przewodniczących tych państw i organizacji, nie przejmował się jakimś tam giełdowym bibelotem. Dostawali za zaniżaną cenę to co chcieli w nadmiarze, a z reszty żyli sobie jak pączki w maśle. A Pan Prezes czekał i czekał na swój moment.
I tego ranka ten moment nastąpił!
Bowiem zdaniem analityków i finansistów wszelkiej maści kupić można dosłownie wszystko. Wycenili zatem oni sprawiedliwie obiekt zwany „planetą ziemią”, o której mało kto pamięta, bo przecież naturalnym jest, że o rzeczach na które nas nie stać zwyczajnie staramy się zapomnieć. Cena gruntów ziemskich na planecie ziemia kosztowała 17 kwadrylionów dolarów wraz z jej warunkami, surowcami itd. A z racji różnych biurokratycznych ściem, układów i oszustw finansowych, ta nieosiągalna kwota stała się osiągalna dla najbardziej niepowołanej do dysponowania nią istoty- jakiegoś człowieka.
Pan Prezes koncernu wstał z krzesła i zadzwonił do kogoś by ogłosić, że od teraz cała powierzchnia ziemi i oceanów została przez niego wykupiona i – uwaga - ma na to fakturę. Ten ktoś zadzwonił do swojego przełożonego z NATO, a tamten do kogoś z WNP. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że nikt nie może się o tym dowiedzieć i zwolnią kogoś tam i kogoś tam jeszcze, a potem postarają się to odkręcić byleby żaden z kolegów (i ich samych oczywiście) nie stracił posady. W końcu mają dzieci na utrzymaniu, a za coś trzeba opłacić swoje 5 apartamentów, 7 samochodów i 3 wille. W związku z tym ludzie nie zostali poinformowani. A po co ich w ogóle o czymkolwiek informować? Jeszcze wybuchnie panika i będzie się trzeba zająć czymś konkretnym oprócz twardego grzania wysokopłatnych stołków w organizacjach międzynarodowych.
Pan Prezes miał nadzieję, że kiedyś nadejdzie jego moment. Miał więc wszystko zaplanowane. Złapał za słuchawkę i wykonał kolejny telefon. Do Rady Europejskiej. Stwierdził, że na wschód od Odry i Karpat wszystkie te śmieszne słowiańskie kraje aż do Moskwy mają zostać zrównane z ziemią i mają tam powstać pola uprawne i sady i tyle. Na pytania „CO?! JAK TO? DLACZEGO?” odpadł spokojnie „bo to dobra ziemia”. Potem podobne telefony wykonał do Unii Afrykańskiej, Ligi Państw Arabskich, Organizacji Państw Amerykańskich i Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku. Cóż za fantastyczny plan!
Tylko jeden pan, z tej ostatniej organizacji spytał jeszcze „Ale co z ludźmi?”. Co za dziwne pytanie. „Zostaną rolnikami czy coś.” - przecież to takie oczywiste!
Po wyburzeniu wszystkiego z gruzów ma powstać wielki mur odgradzający tereny rolne od miejskich. Nie po to żeby ludzie nie mogli uciekać, bo ludzi w tym wszystkim nie bierze się pod uwagę (oni niech sobie żyją jak żyli), tylko po to, żeby spaliny nie zanieczyszczały tam środowiska.
Na każdej pustyni ma zostać wybudowany akwedukt nawadniający i posadzone zagrożone gatunki roślin i umieszczone zagrożone zwierzęta.
Tereny na których stoją wszystkie bazy wojskowe mają zostać zrównane z ziemią, a umieszczone tam bronie na powstałym polu zdetonowane, rozbrojone i ogólnie zdemilitaryzowane. Dzięki temu budżet każdego z krajów połączony dzięki umowom międzynarodowym da radę udźwignąć utrzymanie światowej sieci oczyszczalni morskiej i oceanicznej wody, która ma powstać w trybie natychmiastowym!
Japonia i wszystkie wyspy mniejsze od Kuby mają zostać zatopione przez roztapiające się lodowce przez najbliższe pół wieku więc odcięty zostaje tym ziemiom dopływ paliwa i surowców, bo to nieopłacalne. Od teraz tylko wyższe tereny i wnętrza kontynentów tudzież ogólnie opłacalna ziemia będą otrzymywać od koncernu pomoc, aż do wstrzymania podnoszenia się poziomu morza. „A nie lepiej zbudować tam duże tamy i wały przeciwpowodziowe?” - spytał jeden z przewodniczących. „Jak chcecie to budujcie, ale ja tam nie zamierzam się w to mieszać. Kupiłem tylko ziemię i surowce.”
W interesie polityków było od teraz zmuszenie lub „zmotywowanie” obywateli świata do realizacji celów jakie postawił sobie nowy właściciel planety.
„A karą za niesubordynację będzie śmierć, bo jakoś nie mam pomysłu gdzie tych ludzi wysłać, a nieroby i buntownicy tylko miejsce będą zajmować.” – stwierdził.
„Jak wyrosną drzewa i powstaną pola na tamtych terenach to handel jedzeniem będzie nielegalny, a żywność będzie darmowa.”
„Na Syberii mają powstać ogromne, międzynarodowe laboratoria, a tam badania nad chorobami, lekarstwami, paliwem ekologicznym i pozyskiwaniem energii odnawialnej na gigantyczną skalę. Jakieś wielkie panele słoneczne!” – rozkręcał się Prezes. „Ale dlaczego akurat tu?” – Zapytał jakiś Rosjanin. „Jeżeli komórki wirusów i bakterii wydostaną się z laboratoriów to zamarzną przez niską temperaturę otoczenia nie rozprzestrzeniając infekcji. Poza tym śnieg będzie dobrze odbijać promienie słoneczne.” – Wyjaśnił.
Potem pojawił się problem walut. Bo jeśli dolar spadnie i jakaś inna waluta go zastąpi, a znajdzie się jakiś spryciarz, który to wykorzysta to może za jakieś 200 lat uda mu się przekrętem odkupić ziemię! Więc „wszystkie pieniądze prócz dolara mają stracić wartość”. Jedzenie niedługo będzie za darmo więc w sumie, po co komu będą pieniądze?
Każdy kraj ma mieć angielski za język urzędowy, zaś języki narodowe przeznaczone być mają już tylko do użytku prywatnego lub kulturalnego.
„Co jeżeli się na coś nie zgodzimy?”
„Nie będzie paliwa od mojego koncernu. Nie będzie pieniędzy dla was. Dodatkowo powiem ludziom, że sprzedaliście ich i żeby mścili się na was.”
Zamilkli.
Wszystko zgodnie z planem.
W takiej sytuacji kiedy on wszystkim rządzi, a tamci są wystraszonymi marionetkami jedyną możliwością do odwrócenia ludzi przeciw niemu byłoby przyznanie się marionetek do prawdy. Albo zbiorowe samobójstwo wszystkich znaczących biznesmenów na świecie. Wtedy spojrzenie społeczeństwa skierowałoby się na Pana Prezesa, ale nikt tego przecież nie zrobi. Żyją i mają kasę. Nic im nie zagraża. Jedyne co muszą, to wykonywać jego rozkazy i kierować ludźmi tak by ci nie robili buntów i nie oberwało się im. Zwolnił ich z odpowiedzialności jaką jest sterowanie podzielonym światem. Teraz mają tylko być figurantami. Ładnie wyglądać, dbać o siebie i nie robić kompletnie nic. Czyli to co zawsze tylko jeszcze bardziej niezobowiązująco!
Przestali się zatem głupio pytać i zabrali się migiem do roboty, bo takowy układ im odpowiadał.
„Leki mają być za darmo. W końcu produkcja ich i badania na Syberii to gwarant ich ogólnej dostępności.”
„Ludzie i tak nie mają już żadnych pieniędzy, a za pełny brzuch i zdrówko nie powinni płacić”
Co racja to racja.
„Wysypiska śmieci.” – Rzucił hasło. – „Wywieść bezdomnych z miast na wysypiska i niech sortują. Postawcie im kwatery i niech tam pracują, sprzątają, naprawiają.”
„Nie wiem, na co wy czekaliście?” – Zapytał. – „Myśleliście, że to tak może zostać i już? Problem z głowy, hę?”
„A jak się znajdzie jakiś głupi na ulicy, albo cham to wywieść gdzieś!”
„Gdzie?”- Spytał jakiś interesant.
„A bo ja wiem? Do jakiejś szkoły i ekspresowo go nauczyć manier.” – Po czym kichnął.
„Na zdrowie.”

I tak się skończyło.
Obudziłem się, a tu- dzień jak co dzień. Na dworze parę stopni powyżej zera. Coś jakby słońce na niebie. Coś jakby chmury jakby je przysłania. Tak jakby. Tak jak co dzień.
Za oknem jacyś ludzie. Słychać buldożery. Do pokoju wchodzi matka.
„Wstawaj. Za pół godziny wyburzają nasz.”
Wychodzi.
Wstaję i wyglądam przez okno na… rzeczywistość.




Komentarze