Rozdział 9.2 - Powrót


-Skąd pochodzisz? – Zapytał książę, nakładając na talerz kolejną porcję makaronu. Roth chwilę się zastanowił. To było dość trudne pytanie.
-Nie mam pojęcia. Nie pamiętam tego. – Odpadł strapiony. Książę zamyślił się chwilę.
-Co pamiętasz?
-Niewiele. Obudziłem się na pustyni. Leżałem na piasku przed chatą jakiegoś starszego pustelnika. – Roth nie był pewny, czy jego rozmówca wierzy w tą szaloną historię. Była bowiem nieprawdopodobna nawet we mniemaniu jego samego.
-Skoro się tu dostałeś, to znaczy, że jesteś utalentowany wolą. – Stwierdził książę.
-Podniosłem stalową bramę i wyrwałem jedno drzewo. Wstaję po uderzeniach i upadkach…
-Po uderzeniach i upadkach? – Zdziwił się. – Jesteś niezniszczalny?
-Jak to niezniszczalny? – Z jakiegoś powodu, Roth nie rozumiał tego pytania, mimo że coś tam mu w głowie świtało. – W jakim sensie?
-Niezniszczalni są jedną z trzech ras ludzi na świecie, ale żyją raczej na Wyspach Innych. Jest ich niewielu i do dwudziestego-któregoś roku życia nadregeneracja ich ciał nie pozwala na ich śmierć. – Wyjaśnił zagryzając makaronem. – Co już przeszedłeś?
-Upadłem z góry, ześlizgnąłem się z niej. – Tłumaczył Roth. – Poza tym kilka strzałów z rewolweru.
-Intrygujące. To pewne, że jesteś niezniszczalny. Ciekawe tylko czemu nie jesteś na Ruberze… - Zamyślił się mieszkaniec zamku. – Ciężko stwierdzić ile masz lat, nie jestem w stanie nawet oszacować twojego wieku.
-Nie mam pojęcia… - Zasmucił się, mieszając widelcem w swoim talerzyku.
-Ja mieszkam tu już od pewnego czasu. To miejsce odkryłem prawie całkiem przypadkowo. Jest niewykrywalne i prowadzi tu tylko jedna droga, w dodatku bardzo trudna do znalezienia. W środku łóżka, ubrania i wszystko czego dusza zapragnie.
-Piękna posiadłość. - Przyznał Roth. Wiedział już, że nie jest to jego własnością.
-Najciekawszą częścią zamku jest biblioteka. Liczy sobie grubo ponad tysiąc lat. Zbiorów jest niezliczenie wiele, a wciąż odkrywam coraz to nowe, ukryte za widocznymi półkami. Ciężko stwierdzić, kto to wszystko tu pochował.
-Jesteś księciem Urlanu? – Zapytał nieśmiało ciekawski Roth.
-Nie, aczkolwiek wiele wiem na temat tych gór i wiele lat tu żyję. – Odpowiedział kończąc posiłek. Siłą woli uniósł talerze i przeniósł je do kuchni, która znajdywała się za drzwiami. – Opowiedz mi jeszcze raz, kim był ten, który cię tu przysłał. – Poprosił rozsiadając się na krześle z zafascynowaniem, patrząc prosto w oczy niezniszczalnego.
-Sam do końca nie wiem. Podczas snu na wybrzeżu objawił mi się po raz pierwszy. Był ubrany w białą lśniącą szatę. Miał długie, siwe włosy i złote oczy. Mówił o drodze przez życie, o misji, którą muszę wypełnić. Następnie pokazał drogę prowadzącą tutaj. – Książe był wpatrzony w oczy Rotha. Jego brązowe spojrzenie przeszywało go na wylot. Zaglądało wprost w duszę i sprawiało, że cały świat dookoła wirował. Był jednak wsłuchany w opowieść niezniszczalnego, przez co tamten wciąż mówił. – Gdy zemdlałem podczas podejścia do schodów wracając z oględzin podwórza, pokazał się znowu. Tym razem poinformował o jakimś zagrożeniu. Mówił, że mam cię chronić przed szaleńcem, próbującym zniszczyć kontynent. O jakiejś przepowiedni. – Podrapał się po głowie próbując zebrać myśli, ale było to tak zagmatwane, że nie był w stanie logicznie sobie tego poukładać.
-Wygląda na skomplikowane. – Przyznał książę. – Jakiś wariat chce zniszczyć świat, a ty musisz mnie przed tym kimś ochronić? Dobrze rozumiem?
-Chyba tak…
-O rany, o co tu chodzi…
-Niestety więcej nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Jeśli znowu wejdzie do moich snów to dopilnuję, żeby przekazał mi więcej informacji. – Zapewnił Roth.
-Doskonale. Czyli goszczę u siebie Rotha z gór Urlanu? – Zapytał uśmiechając się.
-Tak, książę.
-Tak mam się do ciebie zwracać?
-Samo „Roth” wystarczy, książę.
-Nie musisz być znowu taki oficjalny. – Zapewnił go blondyn.
-Nie wiem dokładnie kim jesteś… Nie znam twojego imienia, a mężczyzna ze snu nie zaprzeczył, gdy spytałem o twoje królewskie pochodzenie.
-Również go nie potwierdził. – Puścił mu oczko rozbawiony argumentacją. – Ale niech ci będzie. Tylko w takim razie ja również będę się do ciebie zwracał „wasza wysokość”, bo też nie jesteś pewien swojego pochodzenia. Co ty na to?
Roth zmieszał się i uśmiechnął rozbawiony takim wyjściem z sytuacji.
-To już wolę przejść na „ty”. – Przez chwilę czekał, aż książę poda mu w końcu swoje imię, ten jednak patrzył na niego w zupełnym milczeniu.
-Bardzo się cieszę, że tu jesteś. Brakowało mi towarzystwa.
-Z nikim innym tu nie przebywasz? – Zapytał Roth.
-Od wielu lat nie widuję prawdziwych ludzi. Nie spotykam żywych. – Wyjaśnił.
-Też objawiają ci się we snach?
-Nie. Rozmawiam ze zjawami.
-Zjawy? – Zdziwił się Roth.
Może i biały mężczyzna ze snu był duchem?
Książę wstał od stołu wzdychając. Podszedł do Rotha siedzącego dotychczas naprzeciw jego. Zajął miejsce tuż po jego prawej stronie i ponownie skierował przenikliwe spojrzenie wprost w jego niepewne oczy.
-Jestem strasznie szczęśliwy. – Powtórzył. – Nie jesteś duchem, ani snem. Jesteś prawdziwym, materialnym, drugim człowiekiem. – Powiedział, po czym wyciągnął dłoń i położył na jego głowie. Był poruszony. Z jego opowieści Roth wnioskował, że musiał być tu całkiem sam już bardzo długi czas. Po części rozumiał, jak w wielkim szoku musiał się znajdować za sprawą przybycia do jego odizolowanego azylu kogoś cielesnego, z kim może normalnie obcować.
-Byłeś tak samotny… - Westchnął Roth.
-Byłem. – Powtórzył za nim, wciąż ewidentnie poruszony jego obecnością. Patrzył w jego oczy wpatrzony jak w książkę, której treści zupełnie nie rozumiał. Taką książkę, która napisana by była w jakimś obcym, nikomu nie znanym języku. – Jednak udało mi się jeszcze nie postradać zmysłów z tego powodu. Samotność, której ofiarą się stałem była dziełem śmiertelników. Ich chciwości i mojej nieufności względem ich. Nikogo, przez wiele lat, zanim jeszcze przybyłem tutaj, nie nazwać mogłem swoim przyjacielem.
Niezniszczalny zadrżał. Też uświadomił sobie wówczas, jak bardzo jest samotny i nie ma żadnych perspektyw ku temu, by ten stan rzeczy uległ zmianie.
-Jeżeli chcesz, możesz uznać mnie za swojego przyjaciela. Chociaż wiem, że dopiero się poznaliśmy. – Próbował pocieszyć go Roth.
- Trudno o zaufanie i prawdziwą przyjaźń w tych wrogich i zakłamanych czasach. – Ponownie uśmiechnął się, jakby znalazł w końcu w oczach Rotha to czego przez cały czas się doszukiwał. Teraz patrzył już całkiem normalnie, bez dotychczasowej zachłanności i dzikości. -  Zwiedziłeś już cały zamek?
-Nie, chociaż ciężko określić mi jaką jego część widziałem do tej pory.

-W takim razie pozwól, że cię oprowadzę. Wybierzesz sobie piętro, sypialnię i jakieś ubrania. – Postanowił zerknąwszy na potargane łachmany niezniszczalnego.



Komentarze