Rozdział 8.1 - Obcy


W telewizji głośno było już od jakiegoś czasu o poszukiwaniach medalionu. Dziś niemalże na każdym kanale mówili właśnie o tym, że wolontariusze ze wszystkich krajów Unii Religijnej przekopują pustynię w poszukiwaniu tajemniczego artefaktu. Wkład ludzi był bardzo duży, starali się bardziej niż można by było przypuszczać.
[To miło z ich strony, prawda?] - Zapytał Netol.
[Owszem. Mam nadzieje, że znajdą medalion, w nich cała moja nadzieja.] - Lun zastanowił się, czy Netol zna jego plany skoro słyszy wszystko to, o czym myśli. - [Netolu? Mógłbym cię o coś spytać?]
[Pytaj śmiało, o co chcesz i kiedy tylko chcesz.] - Odpowiedział z zadowoleniem.
[Wiesz, oni szukają medalionu... Poprosiłem o to, aby objawić im moc Materii, ale on wcale nie do tego służy. Powód dla którego szukam tego przedmiotu jest zupełnie inny.]
[Wiem. Doskonale znam twój plan.] – Odpowiedział z powagą. - [Wiem, że użyjesz tego medalionu do przełamania swojej bariery mocy, by zaszantażować urzędników i zyskać szacunek.]
[Wiesz o mnie bardzo wiele.] - Zdziwił się Lun.
[Wiem znacznie więcej niż ci się wydaje przyjacielu.] - Lun nie ukrywał strachu przed Netolem, nie potrafił go bowiem ukryć. To ktoś, kto czyta w jego myślach, pojawia się w snach, kontroluje ciało i dysponuje tym samym talentem osobistym- włada żywiołem wody.
[Cieszę się, że jesteśmy po tej samej stronie.] 
[No cóż, chcę cię wspierać i nauczyć tego co umiem. Chociaż tego pomysłu nie do końca popieram.]
[Chcesz mnie powstrzymać?] – Zarzucił mu Władca.
[Absolutnie nie!] - Uspokoił Luna. - [Po prostu zmieniłbym kilka szczegółów tego planu.]
[Masz jakieś zastrzeżenia? Jest dość prosty. Wydaje się także efektywny.]
[Jest, ale pamiętaj z kim masz do czynienia. Wszyscy, którzy cię otaczają to podli kłamcy i egoiści. Nic prócz władzy i zysków się dla nich nie liczy. Nie mają wyższych wartości od pieniądza, nie odczuwają emocji innych od nienawiści, nie idą na ugody. Nie muszę chyba ci przypominać o Yesoku.]
[Co w związku z tym?]
[Sądzę, że nie przystaną na twój szantaż.]
[No, ale co w takim razie mam zrobić?] – Uniósł się w myślach. – [To jedyna szansa jaką mam. Wolę zaryzykować zdobycie niezależności niż biernie patrzeć, jak staję się nikim!]
[Uważam, że powinieneś użyć swojej mocy, by pokazać, że jesteś stanowczy i nie blefujesz. Żarty się skończyły- ty o tym wiesz, ale nikt poza tobą nie.]
[Nie myślisz chyba o celowym ataku na kogoś?] – Zdziwił się.
[Ech... Lunie, chyba nie rozumiesz, o co mi chodzi.]
[Chyba niezupełnie.] – Zgodził się z ulgą Lun.
[Jeżeli trochę szturchniesz szanownego ministra kultury, żeby może trafił do szpitala to myślę, że jest większe prawdopodobieństwo...]
[Nie chcę zabijać tej kanalii!] - Przerwał Netolowi. - [Tak nie wolno!]
[A wolno przetrzymywać kogoś takiego, jak ty w zamknięciu i traktować jak śmiecia? A wolno ignorować jego moc i władzę nadaną od Materii? Kwestionować to, co mówi? Jesteś bardziej człowieczy od nich i nie zasługujesz na takie życie, jakie oni ci gotują! Zasługujesz na znacznie więcej, a oni… na karę.]
[Zemsta nie zwróci mi tych lat!]
[Lunie, to jest TWÓJ plan- poprzez szantaż zemścić się, zdobyć władze i szacunek! Już nie pamiętasz?]
[Nie chce być taki jak on. Nie tknę nawet tego padalca, bo nie jest tego wart.]
[LUNIE!] - Netol był o krok od wpadnięcia w furie. Lun poczuł jak mimowolnie napinają się jego mięśnie, nie był w stanie zapanować nad tym impulsem. - [Czy ty chcesz normalnie żyć? Czy wolisz dać się im zgnieść jak robak?!]
[Daj mi spokój!]
[NIE! Posłuchaj mnie!] - Lun wstał. Jego ręce i nogi nie słuchały się go. Prawa dłoń powędrowała w stronę gardła i ścisnęła krtań. - [Rozszarpiesz tych sukinsynów, jak ci rozkażę, tak, że z nich tylko suche wióry zostaną. Z ich krwi stworzysz ocean, którym zalejesz swój nowy, lepszy świat! „Po trupach do władzy”! Pamiętaj, przyjacielu!] – Ręka mocniej przycisnęła szyję Luna. - [Oni cię zgniotą jeśli to ty nie staniesz pierwszy do walki i nie zgnieciesz ich!]
- NIE!!! Zostaw mnie w spokoju! PUSZCZAJ MNIE!!! - Wrzasnął Lun po czym odzyskał władze w kończynach. Uderzył ręką w kant stołu po czym stracił równowagę i upadł na kolana. Złapał za zakrwawioną dłoń, masując ją by ból był mniej odczuwalny. Kątem oka zobaczył coś z tyłu. Odwrócił się natychmiast i ujrzał stojącego z obiadem służącego. Miał szeroko otwarte usta, a nogi trzęsły mu się z przerażenia.
- Pa... Pa... Panie Lunie... Władco Wody... O... Obiad... - Wykrztusił sparaliżowany, roztrzęsiony chłopak.
- W porządku, postaw to na stole. - Cokolwiek Lun by mu powiedział, służący by ani się nie uspokoił, ani by nie uwierzył. Wciąż stał równie przestraszony jak chwilę temu, ewidentnie bał się podejść. 
Lun zebrał siły, skupił się na wilgoci w powietrzu i pomógł sobie wstać. Wezwał też siłą woli tacę z jedzeniem. Przestraszony sługa odwrócił się by wybiec z pokoju. Władca Wody przeczuwał, że ten będzie próbował uciec i niemalże w mgnieniu oka zamroził w drzwiach wodę przywołaną z jednego z dzbanów. Sługa odwrócił się z powrotem wystraszony jeszcze bardziej.
- Jak ci na imię? - Zapytał Lun.
- Cerrnut... - Powiedział drżąc.
- Cerrnucie, nie mów nikomu tego, co tu widziałeś. To było zwykłe połączenie umysłów. Ktoś bardzo mnie zdenerwował, to nic takiego. Nic się nie stało. - Starał się załagodzić sytuację. Sługa wlepił oczy w ociekającą krwią dłoń Władcy. - To też nic takiego. Uspokój się i wracaj do obowiązków. Nie rozpowiadaj żadnych plotek o tym, bo nie ma o czym, jasne? - Sługa przełknął ślinę.
- Tak, Lunie. - Odwrócił się. Lun odparował lodową ścianę i chłopak powoli oddalił się.
Władca Wody podszedł do tacy z jedzeniem. Wziął serwetkę i przyłożył do zakrwawionej dłoni. Nie czuł obecności Netola. Nie chciał go nawet teraz słyszeć. To do czego chciał go siłą namówić było bestialskie. Nie rozumiał, jak ktoś, kto jest tak podobny do niego mógł pomyśleć o ataku na bezbronnego idiotę, Yesoka. To byłby bezduszny mord. Przecież w starciu z Lunem nikt nie miałby żadnych szans i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Z drugiej zaś strony Władca Wody nie byłby zdolny do czegoś takiego.
Nie jestem taki... Nie mógłbym... - Uspokajał się. Wtedy przypomniało mu się, jak dobrze Netol zna wszystkie jego słabości, smutki, tęsknoty i potrzeby. - ...Chyba...



Komentarze