Rozdział 6.3 - Odkrycie
Tolmeny
były niezaprzeczalnie stworzone do podróży górskich. Ich wielkie łapy świetnie przystosowały
się do chwytania się skał i wspinaczki. Po ich białym futrze spływała woda,
dzięki czemu nigdy nie było ono przemoczone oraz nie chłodziło, ani też
nie obciążało zwierza.
Meon opowiadał Biuszowi, jak zdobył
sławę wśród starszyzny Bukaj. Biusz bardzo lubił przebywać ze swoim przyjacielem,
jednak nigdy nie przepadał za popularnością Meona. Rzadko zdarza się by
nieśmiertelny posiadał silniejsze zdolności kontrolowania swojej siły woli, gdy
jednak ktoś taki się rodził, od razu stawał się sławny i szanowany niczym
utalentowany osobiście. Biusz żyjąc w dobrych relacjach z Meonem, na Ruberze
często był w cieniu swojego silnego wolą przyjaciela. Jakby na to nie patrzeć
nigdy nie pożądał sławy i bogactwa, ale często spotykał się z osądzaniem go o
interesowność, wytykaniem palcami lub opluwaniem jego imienia na różne inne
sposoby, a na to nie mógł już sobie pozwolić. Trochę zazdrościł Meonowi
respektu, który wzbudzał swoją obecnością, jednak każdy mu tego zazdrościł i
zarówno Biusz, jak jego przyjaciel zdawali sobie z tego doskonale sprawę. Biusz
nigdy nie przyznał się, że to te obraźliwe uwagi rzucane pod jego adresem i
nadmierne wytykanie były głównym powodem pozostawienia Meona na rajskich
wyspach Ruber, na dwadzieścia lat i zamieszkania w samotności na pustyni. Wyprawa
z Dwisem była jedynie gwoździem do trumny.
Biusz nie lubił zbytnio rzucać się w oczy,
ponad to lubił sobie ponarzekać, był bowiem typowym pesymistą, dlatego też
życie w ukryciu było dla niego nawet przyjemnym, a na pewno przyjemniejszym od
życia w obecności sławnego nieśmiertelnego, zwłaszcza, gdy sławni przyjaciele
Meona, wciąż sobie z niego kpili. Meon z pewnych sobie znanych przyczyn, lubił
przebywać z Biuszem. Zapraszał go do teatrów i na pokazy, a wtedy, jak to Biusz
określał "wszyscy się na niego gapili, jak na gówno". Meon był jednak
wart tego pośmiewiska, był inny od tych snobów z Ruberu- on jedyny nie był
napuszony.
Oboje kochali podróże i to właśnie
dzięki temu się poznali. Na statku podczas rejsu na wybrzeża Gojonu, Biusz
widział jak Meon biegnie do toalet, jakby goniła go zgraja psychopatów z
nożami. Poszedł więc za nim by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Meon
może i był bogaty i szanowany, ale chorował na bardzo dotkliwą odmianę choroby
morskiej. Podczas tamtego rejsu Biusz niejednokrotnie się o tym przekonał,
czasem nawet na własnych butach.
Razem zwiedzili wybrzeże i gojoński pas
gór, przy granicy z Urlanem. Meon od razu złapał kontakt z Biuszem. Zaintrygowało
go w nim, że nic mu się nigdy nie podoba, że jest pesymistycznie nastawiony do
wszystkiego, że sam mył sobie buty po wyjściu na ląd, ale przede wszystkim
wykazywany przez niego zupełny brak zainteresowania bogactwem Meona, jego sławą
i brak szacunku do jego osoby. Biusza też Meon zaintrygował, głównie jednak tym,
że w ogóle z nim rozmawia i chce z nim przebywać z własnej woli. Podróżowali
dwa razy do Eoys i Rotcimu, trzy razy do Republiki Piube, cztery razy do Gojonu
wraz z Urlanem oraz po razie do Kmiszu, Nulvo i Rinzo. Podczas tych wypraw
Biusz złapał trzy tropikalne choroby i za każdym razem ledwo uszedł z życiem,
Meon stracił grube pieniądze kupując Biuszowi pamiątki, a Biusz fortunę na
zakładach z nim, że następnej wspólnej wyprawy nie dożyje. Stracił też wiele
butów, które musiał wyrzucić, gdyż ich zapach przyciągał komary, które to
zaraziły go owymi egzotycznymi chorobami.
To były dobre chwile, niestety Meon
podczas pewnej, samotnej wyprawy do Rotcimu poznał Dwisa, który chciał, jak to
tylko możliwe, upokorzyć Biusza. Czara goryczy przelała się wraz z sokiem
wylanym na Biusza podczas wspinaczki górskiej na urlański Kenelowy Szczyt,
wylanym prosto na jego rękę, która właśnie łapała się małej, śliskiej skałki. O
mały włos i spadłby wtedy w przepaść, ale równowagę pomógł mu złapać Meon,
który gdy tylko zobaczył, jak jego przyjaciel oddala się gwałtownie od ściany
skalnej, przy pomocy siły woli pchnął go z powrotem na stabilną pozycję i
pomógł zachować pion. Wtedy Biusz stracił cierpliwość i od razu gdy tylko
wrócił do Ruberu, spakował się, Meonowi zostawiając jedynie karteczkę o treści:
„Jakbyś mnie szukał to jestem na pustyni, więc mnie nie szukaj.”. Od tamtej
sytuacji, komunikowali się ze sobą czasami dzięki połączeniom umysłów, jednak
Biusz notorycznie unikał i ignorował nawoływania Meona, za co sam siebie
później przeklinał.
W końcu jednak znów udało się im zgrać i
wyruszyli w podróż do Rinzo. Dla Biusza była to świetna okazja do zakończenia
dawnych porachunków z Dwisem i odświeżenia lekko zerdzewiałych więzi z
Meonem.
Biusz patrzył na niego, leżącego teraz
na swoim siedzeniu i przez sen gryzącego zaciekle kciuka lewej ręki.
Komentarze
Prześlij komentarz