Rozdział 5.3 - Wielka Podróż


Meon był starszy, ale wszyscy nieśmiertelni traktowali się jak rówieśnicy. Skoro i tak żyją wiecznie to po co liczyć, kto jest jakiego wieku? To jedynie formalności. Biusz nie wychodził za próg swego "domu" dość długo, on sam nie do końca wiedział, czy to dobrze. Nie sprawiało mu to żadnej radości ani spełnienia życiowego tylko nadmiar ciszy i spokoju. Mógł jedynie łudzić się nadzieją, że jest lepszym i zdolniejszym człowiekiem niż pozostali. Fakty jednak mówiły same za siebie- był leworęczny, niezbyt inteligentny, brak mu było tężyzny fizycznej i siły woli, był wrakiem człowieka, który naprawdę nigdy NIC nie potrafił i dalej nie potrafi.
- Szach mat! – Triumfalnie wykrzyknął Meon. Och, co za niespodzianka! Kto by się spodziewał, że po sześciu grach znów odniesie sukces, przez co pogrąży Biusza w rozmyślaniu o beznadziei jeszcze bardziej? – Może masz teraz ochotę na pokerka?
- Oczywiście na pieniądze?
- No oczywiście, że na pieniądze!
- Niestety nie. Wybacz. - Uśmiechnął się zirytowany wizją kolejnych porażek, Biusz.
- Oj przyjacielu! - Objął go lekko Meon. - Rozejrzyj się! - I pokazał ręką w stronę horyzontu, na którym pustynia była już ledwo widoczna. Powóz jechał szybko i byli już na granicy z Urlanem. - Kolejna podróż przed nami! Koniec życia na pustyni! Koniec tego piasku i upałów!
- To doprawdy wspaniała wiadomość.
- Więc się rozchmurz! Neiravi to niesamowite miejsce! 
- Pustynia też.
- Co ty w niej widzisz? Co tam takiego jest?
- No cóż... - Zastanowił się Biusz. - ...piasek.
- A co jest w Neiravi?
- No, tam są rośliny tropikalne i półtropikalne, dzikie zwierzęta i owady, bagna...
- No więc widzisz! To ma być równe pustyni?
- Nie ma tam piasku. – Odrzekł Biusz. Meon na to wybuchnął śmiechem.
Powóz zatrzymał się. Pustynne owce, które ciągnęły wóz były pustynne (jak sama nazwa na to wskazuje), więc trzeba było je zmienić na inne zwierzęta mogące przewieść ich przez góry do Petisu, skąd z kolei mieli wypłynąć do Rinzo.
Meon zawołał jednego z przechodniów pokazując palcem na owce doczepione do powozu:
- Hej! Gdzie można wynająć coś bardziej górskiego?
- Tam są tolmeny do wynajęcia. - Machnął ręką na białą chatę u podnóży góry.
- Wielkie dzięki. - Pomachał mu Meon, po czym zeskoczył z powozu i zaczął iść w kierunku "wypożyczalni tolmenów", jednak po kilku krokach odwrócił się w stronę Biusza.
- A jaśnie pan nie raczy iść ze mną? - Nieśmiertelny rozchmurzył się lekko, zszedł z powozu i podszedł do Meona, po czym razem poszli zmienić środek transportu.
W chacie, za stolikiem naprzeciwko drzwi wejściowych siedziała kobieta w średnim wieku ubrana w szaro-brązową suknie. Na widok klientów jej znudzony wyraz twarzy przybrał bardziej zadowoloną formę. 
- Witajcie, podróżnicy!
- Witaj, chcieliśmy powóz z jakimiś trzema tolmenami.
- Dokąd zmierzacie? - Zapytała podchodząc w stronę okna.
- Na drugi koniec łańcucha górskiego, najlepiej do Petisu.
- W porządku, jednak uprzedzam, że cena będzie trochę...
- Cena nie gra roli! - Przerwał jej Meon. Biusza mało interesowała cała ta rozmowa. W końcu za namową starego przyjaciela wyruszył praktycznie bez zastanowienia nad tym, "co dalej?" w podróż do kolesia, przez którego wybrał pustynne życie. Czy herbata i telewizor w towarzystwie siebie samego są gorsze od spędzania czasu z pasożytami takimi, jak Dwis?
- W porządku. – Zgodziła się kobieta po krótkich negocjacjach. - Keppo! - Zawołała. W drzwiach pojawił się łysy chłopiec, około dziesięciu lat. - Trzy tolmeny do trzeciego powozu, zawołaj byle którego woźnicę i przekaż, że do Petisu - Wskazała palcem przez okno z którego wyglądała. Chłopiec bez słowa wybiegł, a Meon dał kobiecie garść monet. Ta oddaliła się, patrząc łapczywie na zapłatę. 
- Chodź. - Uśmiechnął się do Biusza. Wychodząc z nim, były pustelnik spytał:
- A może to nie jest dobry pomysł?
Meon położył mu rękę na ramieniu. 
- Po co jeszcze się tym przejmujesz? Stało się, jesteśmy już w drodze! Nawet nie wyobrażasz sobie, co dają takie spontaniczne podróże, jak ta! Naprawiają człowieka zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie. Czujesz się potem młodszy, silniejszy. Biuszu! Zaufaj mi, proszę. Postaram się zrobić coś z twoją siłą woli. Może potrenujemy trochę? Kto wie, może jest jeszcze dla ciebie nadzieja? - Biusz był oszołomiony tym co usłyszał. Nauczyć się korzystania z siły woli to dar dla którego warto poświęcić wszystko. Po chwili jednak dotarło do niego, że to jedynie argument, który nie ma go tylko przekonać. Nie da się wyćwiczyć czegoś, czego nie ma. Mimo to, zaangażowanie Meona było wzruszające.
- Dzięki… - Powiedział z uśmiechem Biusz.
- Nie dziękuj, na mnie zawsze możesz liczyć, przecież wiesz. - Powiedział, klepiąc go po plecach. A gdy doszli już do powozu zarządził: - Ruszajmy zanim znów zacznie padać! Bierz swoje torby i zanieś do tamtego malca, a ja w tym czasie pożegnam woźnicę, który nas tu dowiózł.
Biusz kiwnął głową, szukając dzieciaka, którego chwilę temu widzieli w wypożyczalni. Musiał przyznać, że Meon lekko podniósł go na duchu swoimi nierealnymi obietnicami.



Komentarze