Autobiografia 14

Po poprzednim rozdziale część z was mogłaby pomyśleć, że od teraz będzie to jakiś harlequin albo ckliwa romantyczna historia. 
Nic bardziej mylnego.
Na prośbę jednego (nie wiem czy nie jedynego) czytelnika, wstawiam już, teraz kolejny rozdział.
To chyba nie ostatni post dzisiaj, bo do przekazania mam jeszcze, jedną informację wychodzącą poza tematykę "Autobiografii".
Póki co chciałbym jednak żebyście skupili się na poniższym tekście i jak zawsze- wczuli się.



***

14.


Spokojnie, w kilka godzin uporaliśmy się z tematem XX-ego wieku, przerywanym co raz jakimś, niewinnym buziakiem.
Potem mieli wrócić jego rodzice więc stwierdziłem, że może lepiej żebym sobie poszedł. Tak też zrobiłem. Rozpływanie się jest procesem męczącym, pewnie to dlatego po dobrym seksie wszyscy muszą trochę poleżeć w łóżeczku. Wróciłem do domu i walnąłem się na wyrku. Była godzina 19:27 kiedy zasypiałem z myślą, że jestem szczęściarzem.
Obudziłem się jakoś koło 3-ciej żeby pójść do klopa. Wracając zauważyłem, że na stole w moim pokoju leży coś czego wcześniej nie było. Książka.
Zapaliłem światło. Tytuł był o jakiejś filozofii. Otwarłem, a tam karteczka: „Cześć, przyszedł do ciebie kolega i powiedział żeby ci to przekazać, bo wcześniej zapomniał. Na facebooku, podał ci numery stron. Całkiem miły z niego chłopak, mam nadzieję, że ty też już to zauważyłeś.”
Wszystko fajnie i pięknie. Ale skąd on wiedział gdzie ja mieszkam?
Fejsbuk.
2 wiadomości.
Jedna od Radzia: „Cześć, jesteś w domu? Muszę jeszcze ci coś dać, bo na śmierć zapomniałem.” i
„Wpadłem na chwilkę, ale spałeś, nie chciałem cię budzić to przekazałem twojej mamie książkę o filozofii. Przeczytaj 1-szy i 3-eci rozdział. Branoc!”
Druga od Alka: „Pedał napisał do mnie, gdzie mieszkasz, bo ma ci coś do przekazania. To mu podałem adres jakby co. To już przegięcie, że ci się wprasza na chatę. Mam nadzieje, że się nie gniewasz, że mu powiedziałem.”
Nie no, gniewać to się nie gniewałem… Zmieszany byłem, bo ludzie dookoła coś widzieli. Matka to na bank po tym co napisała… A dupki z ekipy byłyby bardziej napalone na ustawkę… To niedobrze. Bo ja nie miałem absolutnie najmniejszej ochoty, podnieść rękę na Radka… Czy może lepiej powiedzieć „na Radzia”? Nagle stał mi się on bardzo bliski. Bliższy od elity, a to nie byle co.

Komentarze